Było o pracy w ośrodku, to czas opowiedzieć trochę o naszych szkoleniach z pierwszej pomocy.
W ramach projektu uczymy pierwszej pomocy zarówno nauczycieli, jak i wszystkich zainteresowanych z naszej okolicy.
O dziwo ludzie przychodzą dość licznie i nawet (to nas najbardziej dziwi) przychodzą kilka razy, choć co tydzień nasze seminaria mają tą samą tematykę.
A przepraszam nie seminaria, tylko zajęcia. Tutaj gdy mówisz słowo seminaria, masz na myśli zajęcia które prowadzisz oraz za które płacisz uczestnikom. Trochę tego nie rozumiem, ale tak to już jest.
Jeśli chodzi o frekwencję na zajęciach to uzależniona jest ona od wielu czynników.
Jeśli pada deszcz: wiadomo nikt nie przyjdzie.
Jeśli jest dzień targu: wiadomo będzie o połowę mniej ludzi.
Jeśli po 30 minutach czekania nikt nie przyszedł: spokojnie, w ciągu następnych 30 minut się zbiorą.
I wiele innych… :)
Na naszych zajęciach uczestnicy naprawdę uważnie słuchają i potrafią bez błędnie wykonywać ćwiczenia, choć nigdy wcześniej nawet im przez myśl nie przeszło, że istnieje coś takiego jak resuscytacja. Czasami przychodzą także osoby, którzy swą edukację zakończyli z 60 lat temu, a jednak dalej chcą czegoś się nauczyć. Wszyscy zadają masę pytań, co zmusza nas do walki z stereotypami, takimi jak leczenie wszystkiego moczem, rozcinanie nogi i wysysanie jadu po ugryzieniu węża, czy też z zaraźliwością epilepsji.
Wielkim problemem jest tu brak jakiejkolwiek karetki czy opieki przed szpitalnej. Nawet jeśli ktoś udzieli pierwszej pomocy nie ma często możliwości przetransportowania poszkodowanego do szpitala...
Ludzie którzy chcą pomóc często są szykanowani przez innych. A świadkowie wypadków czy bijatyk przed udzieleniem pomocy muszą udać się na komisariat po jakiś papier...
Jednak staramy walczyć z tym wszystkim, więc może za kilka, kilkanaście lat ludzie przestaną mieć obawy aby podejść do drugiego człowieka i udzielić mu pierwszej pomocy.
Przy okazji chciałabym też wspomnieć, że w przygotowaniu apteczek oraz materiałów do szkoleń mega pomocna okazała się Fundacja TZMO z Torunia, która przysłała nam 2 wielkie kartony sprzętu niezbędnego do udzielania pierwszej pomocy, za co jesteśmy niezmiernie wdzięczne!!
No i na koniec trochę przykładów pytań z jakimi zmagamy się co codziennie podczas szkoleń:
1. Ugryzł mnie epileptyk. Czy mam teraz padaczkę?
2. Czy nie zabiję człowieka uciskając mu klatkę piersiową podczas resuscytacji krążeniowo-oddechowej?
3. Po co amputowana kończyna ma jechać z pacjentem do szpitala?
4. Zakrzusztuszone dziecko nie powinno się złapać za nóżki i potrząsać do góry nogami?
5. Czy należy pić mocz podczas zatrucia?
6. Czy wypicie nafty przy zatruciu pomaga?
7. Czy po ugryzieniu przez węża należy nożem zrobić sobie ranę i wycisnąć jad?
8. Jeśli jestem w środku lasu, kwas ze żarł mi oczy, nie mam nogi i ugryzł mnie śmiertelnie jadowity wąż to co powinienem zrobić?
9. Czy można pić mocz, aby wywołać wymioty?
10. Czy jak nie wyciągnę noża z ramienia to krew nie wleci mi do brzucha i umrę?
I tak dalej....:)