Z okazji Karoliny urodzin wyruszyliśmy wraz z Franziską i Tobiasem na weekend do Ngorongoro.
Przed przyjazdem do krateru (a nawet nie do krateru tylko do kaldery, po wyschniętym wulkanie) słyszeliśmy wiele różnych opinii. Jedni byli zawiedzeni, innymi mówili, że ”tak wygląda raj” i z tą drugą opinią ja osobiście zgadzam się w 100%.
Krater jest przecudowny. Widok z góry zapiera dech w piersi, a różnorodność zwierząt wprawia w niemały zachwyt.
Podczas jedno dniowej wycieczki udało nam się zobaczyć: gnu wraz zebrami (stado gnu zawsze trzyma się zebrami, ponieważ zebry mają doskonały wzrok i pamięć, a gnu słuch, więc pomagają sobie nawzajem podczas wielkiej emigracji), słonie, chyba nosorożca (był za daleko, żeby mieć pewność ), hienę, która przechadzała się kilkanaście centymetrów od naszego samochodu, lwy, które ponoć nigdy nie wychodzą z krateru, więc ich kod genetyczny nie wymienia się, a co za tym idzie są lekko głupawe i leniwe :), hipopotamy, antylopy, strusie, pumby ( Pumba z „Króla Lwa”) a także wiele innych.
Moim zdaniem wycieczka warta wszelkich pieniędzy, polecam wszystkim i na zachętę przedstawiam kilka zdjęć.